niedziela, 27 lutego 2011

2 luty

masakra. zgarnęłam dupe z łóżka chyba dopiero przed 14, talent. powiedzmy, że się edukowałam. powiedzmy, bo to wyglądało mniej więcej tak, że siedziałam z otwartym zeszytem ale skupiona byłam raczej na poważniejszych sprawach niż Jagiellonowie. ciężka sprawa. koniec znajomości z Młodym, chyba. no ale takie życie. chciałam być szczera - powiedziałam, żeby lepiej nie robił sobie nadziei, bo nic z tego nie będzie. to koleś wydarł na mnie pysk, że jestem dzieckiem i nie wiem czego chce, budujące. może nie wiem czego chce, ale za to wiem czego nie chce. po za tym ciągle siedzę w tym Tomku. mimo, że mam świadomość, że nic z tego. po za tym obawiam się, że im jesteśmy bliżej siebie, tym on bardziej próbuje to jakoś zatrzymać. jakby się bał tego uczucia. nie rozumiem tego. no ale, jak jest ktoś w stanie ogarnąć ten burdel w moim życiu to należy mu się Oscar. generalnie, tego kogoś zapraszam do zamiany scenariuszy, bo ja swój przestałam ogarniać gdzieś w okolicy 10 roku życia. od tamtej pory żyje w istnym rozpierdolu, sama nie wiedząc co spotka mnie jutro. ba, nie wiedząc co spotka mnie za 5 minut, no może 10. ale powiem wam, że lobię noc. świadome sny, które sama sobie zaplanuje. nie do pomyślenia jaka wtedy jestem szczęśliwa. tylko później zaczyna się problem z głupią ciocią nadzieją którą tyle lat męczę, próbuje zastrzelić, zamordować, otruć, a ona nic. skubana. ale kiedyś się pozbędę małej, kupie czołg i będzie kocioł. kontynuując. na czym skończyłam ? aa tak. no więc, po tych pięknych snach, jakoś, chciałabym żeby to się przeniosło na real. jednak czasem chcieć to za mało. boże, ale to życie mnie wkurwia, niesamowite.

sobota, 26 lutego 2011

1 luty

 na wstępie - ten 'pamiętnik' jest czystą wyobraźnią, nie moim realnym życiem !



no tak. wzięło mnie na pisanie bloga - genialne. ciekawe jak długo będzie on istniał. z reguły po tygodniu zapominam, że coś takiego posiadam. good luck.
do rzeczy może. cały luty kojarzy mi się z walentynkami, nie wiem czemu, budujące. w każdym razie zazwyczaj ten miesiąc był najbardziej pechowy ze wszystkich pod względem miłości. ciężko żeby tym razem było inaczej. jakaś klątwa czy chuj ? jeszcze gratis zmiana szkoły. a dziś wyjątkowo 'udany' dzień. od rana wiedziałam, że coś jest nie tak. mimo, że Tomek jak co dzień obudził mnie słodkim sms'em. taak, wydawałoby się piękne, szkoda, że i tak jestem po za jego zasięgiem. pewnie wysyła to do każdej laski ze swojej listy, nie zdziwiłabym się. ale może naświetle wam to od początku. przez jedną prze zajebistą nauczycielkę musiałam opuścić szkołę, od równego tygodnia jestem uczennicą jakieś szkoły w Krakowie, trzeba było mnie od razu do Warszawy wpuścić, co tam. no niby znalazłam kilka fajnych koleżanek, między innymi Aśkę, której dzięki za wszystko. bez spin też się nie obeszło. jakieś prześliczne plastiki chciały mnie rozerwać swoimi tipsikami na kawałeczki, bo powiedziałam 'cześć' do chłopaka jednej z nich, ciekawy sposób okazywania zazdrości. ponadto w klasie znalazł się fajny ziom - Młody, zajebisty kumpel, jakby nie to, że się zakochał, tu się zaczęły problemy. no oczywiście najmądrzejszą rzeczą jaką mogłam zrobić to też się zakochać i oczywiście tak się stało. i nie, to nie był Młody a jego kumpel - Tomek- najpopularniejszy koleś w szkole, więc jeszcze lepiej. Teoretycznie 'piszemy' bo okazało się, że się znamy. kiedyś grałam w nożną, do puki nie skończyłam po jednym z meczy w szpitalu. On też grał. raz mieliśmy razem sparing, trochę gadaliśmy po, ale kontakt się na tym urwał. 'odnalazłam Go' - taa, z tego można zajebistą komedie romantyczną nakręcić. wzruszyłabym się, ale tusz był za drogi. najlepsze - znajomość między nami kończy się na pisaniu, bo w szkole przy kumplach już się nie znamy, standardowy trick kolesiów. a ja głupia sram tęczą na widok esa 'Kitty' albo gwiazdki przy dwukropku i łudze się, że my będziemy kiedyś razem, ehe, na pewno tak będzie. ide spędzić noc przed x-boxem chociaż wyżyje się na grach.